Jej... ale dzisiaj było mi ciężko się podnieść z łóżka. Żeby nie Faustyny poranna pobudka i cichutki głosik "chcę pić" zapewne leniuchowałabym dłużej.
Minęła biwakowa noc. Ostatecznie było mnóstwo śmiechu i skończyło się na spaniu w naszym salonie. Kilka minut po pierwszej dzieci postanowiły się przenieść do domu, więc biwak naprawdę okazał się totalnym szaleństwem :)
Teraz jeszcze szaleją na podwórku a ja piekę dla nich babeczki. Jeżeli macie ochotę jeszcze do nas zajrzeć to zapraszam na poranne słodkości przy kawie (zwłaszcza tych, co wczoraj dali plamę ;)
Mam nadzieję, że z częścią czytelników tego bloga spotkam się dzisiaj na festynie.
Pozdrawiam Was serdecznie życząc naprawdę słonecznej niedzieli.
Oczywiście nie zapominam o złotej myśli na dziś...
„Jeśli dysponujesz czasem dla bliźniego, nigdy nie spoglądaj na zegarek.”
hm...wiem że troszkę nawaliłam, ale to przez chorobę Stasia więc aż tak bardzo nie czuję się winna, bo czasem są rzeczy ważne i trochę ważniejsze. żałuję że nie byłam z Wami, na pewno zabawa była wyśmienita.
OdpowiedzUsuń